piątek, 18 grudnia 2020

Rozdział X (Victoria Fraska)

      Wylądowali w małym, chłodnym pomieszczeniu, Gienek wstał i rozejrzał się.

- Jesteśmy w jakiejś toalecie.

- Proszę, żeby to był nasz hotel - prawie rozpłakała się dziewczynka, leżąca na zimnych kafelkach.

- Wątpię, chyba, że nasz hotel to jakieś safari - zażartował.

   Chłopiec wpatrywał się w ludzi robiących sobie zdjęcia z żyrafą, chwilę po tym Brunhilda wstała i wyszli z toalety. Popatrzyli na siebie, byli ubrani w zielone kurtki z plakietkami.

- Pracownik ZOO?! - wykrzyczeli oboje.

- Mniejsza z tym, czemu wszyscy są bez maseczek i czemu w ogóle zoo jest otwarte?! - panikowała dziewczyna - Który mamy rok?! Czemu jesteśmy już dorośli?!

- 2018 i...

Nagle w środku zdania przybiegł mężczyzna ubrany tak samo jak oni.

- No w końcu, gdzie wy byliście! Dobra, nieważne idźcie nakarmić goryle.

- Przepraszam, ale...

- Idźcie już!!  - zdenerwował się mężczyzna.

      Idąc po znakach, cudem dotarli do wybiegu goryli, ustalając przy okazji, że znajdują się w ZOO we Wrocławiu. Znaleźli drzwi dla personelu, wzięli jedzenie i kluczem (który jakoś znalazł się w kieszeni Gienka) otworzyli je. Weszli w głąb lasu z wielkimi, drewnianymi konstrukcjami obwiązanymi linami. W pewnym momencie przed nimi wyłoniły się dwie ogromne, czarne kulki.

- To to to... goryle - wymamrotała Brunhilda.

- Spokojnie, nie są agresywne, kiedy nie muszą, to roślinożercy - powiedział już nieco głośniej Gienek

- Dobra, ale i tak się ich boję.

     Chłopiec wziął pierwszy owoc z wiaderka i podał zwierzęciu, a ten zjadł go ze smakiem. Po kilku minutach wiadro było puste, a goryle szczęśliwe. Wyszli z wybiegu, zamykając drzwi na klucz.

- No właśnie!! - wykrzyknął przerażony Gienek, zatrzymując się.

- Co?! Co się stało?! - zdenerwowała się Brunhilda i również stanęła.

- SZCZEPIONKI!!!

- O nie! Powiedz, że masz je w kieszeni!

- Nie, był w niej tylko klucz, który się tam pojawił.

- Musimy je koniecznie znaleźć, inaczej... no sam wiesz.

Przeszli całą drogę z toalety aż do wybiegu, lecz po szczepionkach nie było śladu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz