poniedziałek, 23 listopada 2020

Rozdział VI (Zuzanna Stachowiak)

     Brunhilda, Gienek i mama udali się do innego hotelu. Nie jest to hotel dla królewny. Dom wczasowy, w którym przebywali wcześniej, był w lepszym stanie, ponieważ zbudowano go później. W pokoju stały dwa łóżka. Jedno z nich było piętrowe.

– Ja zajmuję górę! – krzyknęła Brunhilda.

– Dobrze, będę spał na dole – powiedział smutny Gienek.

– Mam dla was niespodziankę, o której mówiłam– powiedziała mama.– Przyjechaliśmy do Włoch po to, byście zostali moimi modelami. Wiecie przecież, że jestem projektantką.

– Tylko po to przyjechaliśmy do Włoch? – zdziwiła się Brunhilda.

– A co chcecie jeszcze robić?– zapytała zaskoczona mama. – Czy chcecie mi coś powiedzieć?

– Nie – odpowiedział szybko Gienek. – Chodź na chwilę Brunhildo.

Dzieci weszły prędko do łazienki, by porozmawiać, a mama zaczęła czytać książkę.

– Twoja mama nie wie o naszej zagadce? – zapytał Gienek.

– Widocznie nie – odpowiedziała Brunhilda.

– Patrz! – krzyknął Gienek, wskazując palcem za dziewczynkę.

– Co to jest? – zapytała zaciekawiona Brunhilda.

– To jakaś kartka – odpowiedział jej chłopiec.

"Brawo, dotarliście do Włoch! Teraz załóżcie bransoletki, które macie w walizkach. Stańcie na sedesie, a on zabierze was w pewne miejsce. Powodzenia! "– przeczytała Brunhilda.

– No nie, to już jest przesada! – krzyknął Gienek.

– Jeśli chcemy uratować świat, to zrobimy to – pewnie powiedziała dziewczynka.

      Brunhilda i chłopiec znaleźli w swoich walizkach małe, złote bransoletki. Na bransoletkach były breloczki. Po połączeniu breloczka z bransoletki Brunhildy i bransoletki Gienka powstał kształt wirusa, na którym napisane było COVID 19. Dzieci założyły opaski na rękę i udały się do łazienki. W plecaku dziewczynki była: lina, latarka i woda, a w plecaku chłopca: woda, śniadaniówka i nóż.

– Nie wierzę, że to robię –powiedziała Brunhilda stojąca na sedesie.

Nagle sedes wessał dziewczynkę. Gienek zamarł bezruchu.

– Jak to możliwe, co się stało? – zapytał po czasie.

1 komentarz: